logo

Sobotni piknik na Dzikim Zachodzie!

By | sobota, czerwca 14, 2014 1 comment

Są tacy ludzie, którzy naprawdę dają siłę. Są takie miejsca, w których człowiek czuje się dobrze. Dzisiejszy dzień zapamiętamy pewnie na dłuuuuuugo :) Dlaczego? Dlatego, że poznaliśmy osobiście człowieka, który chce pomóc Franiowi. Dlatego, że poznaliśmy ludzi, którzy borykają się z takimi problemami, jak my. Ale też dlatego, że Franio mógł się dzisiaj cieszyć życiem zupełnie nie myśląc o cukrzycy! A jak było, kto nam pomógł i jaką wtopę zaliczyłam?? Sami przeczytajcie i zobaczcie :)

Różne firmy organizują pikniki, ale ten był szczególny :) Spotkali się na nim zarówno ci, którzy pomagają jak i podopieczni firmy. Jeszcze nieco ponad miesiąc temu nie wierzyłam, że są tacy ludzie i takie firmy, które pomagają potrzebującym. Nie chodzi tutaj o jakieś drobne wsparcie, ani o produkty. Chodzi o prawdziwą pomoc. Konkretnej osobie. W konkretnej sytuacji. A jednak... tak jak Wam pisałam na FB - poszliśmy na spotkanie. I udało się!! Jak na razie, do końca tego roku mamy zapewnione sensory dla Frania. Wielka ulga - wielka pomoc - wielka radość :) Stał się nasz mały-wielki cud, bo pieniążki zebrane w styczniu i wpłaty na subkonto fundacji dały nam czas. Czas na dotarcie do tych właśnie serc, na znalezienie kogoś, kto bez problemu i bez odejmowania sobie od ust wesprze Frania na dłużej.
A dzisiaj ten wspaniały piknik. Oj, czego tam nie było!! Przede wszystkim było mnóstwo śmiechu, radości i życzliwości. A Franek?? Wykorzystał ten czas w stu procentach! A wierzcie mi, że jak może to dokazuje sobie "pod korek" :P Najbardziej ze wszystkich atrakcji upodobał sobie trampoliny, na których skakał coraz wyżej i wyyyżej i wyyyyyyyyżej i z coraz większą radością. Aż do nieba!


I oczywiście dmuchańce-skakańce! Dzieci było mnóstwo. Nawiązaliśmy nowe przyjaźnie - poznałam dwie mamy, których dzieciaczki też mają cukrzycę. I wiecie co?? One mają po 3 dzieci!! :O Podziwiam już za sam fakt posiadania trójki, a kiedy jeszcze część rodzeństwa choruje... Ech :/ No, na pewno jest im jeszcze ciężej niż mnie z tym jednym Franiem-Gagatkiem.

Jakby tego wszystkiego było mało, Franek dostał cudny pokrowiec na pompę!! Napiszę Wam o tym jeszcze, bo to niesamowita historia i cudowna rodzina :D

Była i wtopa... jedna, ale poważna. Franiowi wyczerpał się sensor a ja popsułam nakłuwacz :( Nie przejęłam się za bardzo, bo wiedziałam, że mam drugi, ale okazało się, że ten też się popsuł!! Serio, nie wiem jak to się stało! Była panika w oczach, suchość w gardle i szybkie ogarnięcie terenu, w celu zlokalizowania samochodu... Na szczęście poratowano mnie nakłuwaczem - mama małej Lenki i Zuzi miała w zapasie :P To się nazywa mieć szczęście...

Na pikniku było mnóstwo pyszności i muszę Wam przyznać, ze ciągle siedzieliśmy w talerzach... :P Franek, fakt, że ma niskie cukry wykorzystał do granic możliwości - 3 lody, 2 hamburgery (ale nie takie wiecie... fu fu, tylko robione z dobrego mięsa, bułki kajzerki i z dużą ilością warzyw). Było jedzenie i dla dzieci z cukrzycą, i coś na ząb dla dorosłych. Arbuzy i jabłka cieszyły się chyba największą popularnością.
No i te konie... Bo przecież akcja rozgrywała się na Rancho!! Najprawdziwszym z prawdziwych - z kowbojami i końmi, które potrafiły chyba wszystko poza mówieniem! To był prawdziwy Dziki Zachód!
No co ja Wam będę jeszcze opowiadać - sami zobaczcie :D
Fajny dzień, prawda??? :D
A firmie Marco po stokroć dziękujemy!!! ZA WSZYSTKO :)
Nowszy post Starszy post Strona główna

1 komentarz :