logo

TOP 5 sytuacji, które mnie wkurzają!

By | poniedziałek, września 15, 2014 11 comments
Rzeczy, które mnie irytują. Nie, nie irytują. Wkurzają mnie totalnie, doprowadzają do szewskiej pasji i wywołują reakcję z mojej strony. I w nosie mam w takich chwilach, co sobie ktoś o mnie pomyśli. Zdania, które potrafią zaboleć, ale też wkurzyć niemiłosiernie. Zachowania, które odbieram jako niestosowne, chamskie. Dzisiaj zamierzam to z siebie wyrzucić. Ograniczę się jednak do pięciu rzeczy, bo jak się już nakręcę, to trudno będzie mi przestać. 


Nie znoszę, kiedy cukry są nie do opanowania. To już pewnie większość z Was wie. Pewnie też kilkanaście osób czytających ten wpis, czuje to samo w chwilach, kiedy cukry są nie do opanowania. Wiem, że moje dziecko czuje się źle, robię co mogę, żeby szybko i sprawnie opanować sytuację. Ale trzeba czekać. Obserwować. Dziecko krzyczy, że chce jeść, a cukier nie spada. Albo płacze, że źle się czuje, a cukier się nie podnosi. Wkurza mnie bezsilność. A tam wkurza - napiszę jak nie-dama - wkurwia mnie i tyle! Szału dostaję - takiego wewnętrznego. Czasem te moje emocje uzewnętrzniają się. Mam wszystko - insulinę, glukometr, pompę, sensor, glukozę, a czuję się czasami tak, jakbym nic nie miała! Dzisiaj o 7 rano Franio miał 81 mg/dl cukru, po godzinie w przedszkolu już 188mg/dl... Dlaczego? No właśnie, to pytanie często pozostaje bez odpowiedzi.

Nie mogę patrzeć na otyłe dzieci objadające się drożdżówkami, kalorycznymi przekąskami i znakiem dzisiejszych czasów - Happy Mealem. Ja byłam takim dzieckiem - niestety. Babcia mi pakowała i Mamusia. Mała kluseczka, "jaki kochany grubasek!". Rosłam wzdłuż i wszerz. A Babusie, Mamusie się cieszyły - bo dziecko szczęśliwe!! No i kurde to szczęście mi się przelewa teraz. Aż uszami wychodzi. Nienawidzę siebie, swojego pociągu do jedzenia i rozciągniętego żołądka. Tego, że stresy muszę zajadać, że nie potrafię sobie z tym poradzić. Jestem zła na siebie i na cały świat. Bo nie powiedziano mi STOP jako dziecku. Bo zrobiono to dopiero kiedy miałam 11 lat. Bo moje poczucie wartości budowało jedzenie. Dlatego kiedy widzę dziecko otyłe, z ciałkiem jak gąbeczka, z widoczną ginekomastią i nogami układającymi się JUŻ w kształt litery X, mam ochotę wygarnąć wszystko jego mamie. A kiedy widzę, że taki "pucio-pucio" dostaje od Mamusi drożdżóweczkę po szkole, bułeczkę, miodzik na chlebek, słodką herbatę (gorzka jest przecież passe!), chrupeczki kukurydziane (bo przecież zdrowe!), ogarnia mnie dziki szał! Kilka Mam spotkało się z moim pełnym grozy wzrokiem - spuściły głowy i poszły dalej, ale wiem, że zasiałam ziarno niepewności... Kilka razy powiedziałam (do osób, dzieci znajomych) - popatrz na mnie, zobacz jaka jestem gruba, a teraz zastanów się czy kolejny kabanos, trzeci/czwarty placek ziemniaczany jest Ci naprawdę potrzebny!? Czy naprawdę nie potrafisz żyć bez chipsów? Ja też je jadłam - popatrz na mnie!! Często jest to jednak rzucanie grochem o ścianę. Żal mi takich dzieci, bo wiem co myślą i jak myślą. Wiem, bo ja też przełykałam czekoladki na spółkę ze łzami. Do dziś mi się zdarza poczuć słono-gorzki smak jedzenia.

Nienawidzę braku szacunku. Do ludzi. Do zwierząt. Można się sprzeczać, można mieć różne zdania, ale nie wolno się obrażać. Nawet kiedy się krzyczy trzeba panować nad tym, co się mówi. Jest to temat rzeka ;) Ale serio kiedy widzę męża, który jak skończony cham odzywa się do swojej żony, tatusia/mamusię, którzy potrafią powiedzieć do swojego dziecka "spier...." albo "zamknij ryj", mam ochotę podejść i palnąć w łeb z całej siły. Coraz mniej ludzi wie, co to jest szacunek - do osób starszych, kolegów, rodziców. A jeśli chodzi o złe traktowanie dzieci i zwierząt - moja wściekłość nie ma granic. Kiedyś nie zwracałam uwagi - teraz zwracam. Zwracam uwagę dzieciom na to, jak i co mówią do swoich rodziców. Zwracam uwagę znajomym, kiedy wykazują się brakiem szacunku - do mnie, do siebie. Bo trzeba reagować. Kiedyś widziałam jak facet kopnął psa. Podszedł do niego inny facet i kopnął tego pierwszego w dupę. Źle zrobił? Na pewno ten, który na psie próbował się wyżyć, pamięta to do teraz :) Boimy się tego, że ktoś publicznie może zwrócić nam uwagę. Bo będzie wstyd! A często nie widzimy tego, że sami stajemy się źródłem wstydu dla samych siebie. 

Nie lubię kiedy mówi się do mnie Karola. Nic na to nie poradzę, ale kiedy rozmówca zwraca się do mnie Karola, Karol, od razu nabieram dystansu. Przecież przedstawiam się - jestem Karolina. A nie Karola czy Karol. Zwracam uwagę, że jestem Karolina, a nie Karola/Karol. Jeśli rozmówca nie bierze sobie tej uwagi do siebie, po prostu trzymam go na dystans. A jeśli dodatkowo imię moje odmienia jako Karolo albo Karolu to moje wewnętrzne CZI się załamuje... Tak mam. I pewnie nie tylko ja. Są Aleksandry, które nie lubią być Olami albo Sandrami. Są Jakubowie, którzy nie lubią być Kubami. I są Karoliny, które nie lubią być Karolami (albo Karoloma?). Tak więc, hasło Karola/Karol jest w moim przypadku wewnętrznym zapalnikiem. Drażni mnie za każdym razem, kiedy je słyszę lub czytam. Bardzo więc proszę wszystkich znajomych i czytelników o nazywanie mnie Karoliną - bo tak mam na imię ;)

No i ostatnia rzecz, która mnie wkurza - nie, nie jest to mój Mąż ;) Chociaż czasami... hehe, no ale takiego sobie wybrałam - ŚWIADOMIE! Ale pośrednio sprawa się z Nim wiąże :P Nie znoszę miziania, kiziania, czy jak to się tam nazywa. Nigdy nie lubiłam kiedy ktoś stopą dotykał mojej nogi. Brzydzi mnie to, drażni. Z tego powodu (mizianie mnie stopą w skarpetce, nie daj Boże spoconą i śmierdzącą:P), zakończyło się kilka moich "romansów" :P. Nie cierpię, kiedy Franio bawi się w hlyzjela, czyli fryzjera. Od razu dostaję gęsiej skórki, i rosną mi wampirze zęby. Nie lubię też poklepywania i drapania/głaskania po plecach. Śmieszne to nie? Samo patrzenie jak ktoś kogoś drapie czy kizia działa na mnie tak, jak skrobanie paznokciami po kartonie czy cięcie nożykiem styropianu. Naprawdę, aż mnie zęby bolą!! Jest to taki rodzaj kontaktu z ludźmi, który nie sprawia mi żadnej przyjemności. Moje kontakty cielesne z innymi ludźmi ograniczają się najczęściej do uściśnięcia dłoni. Tylko Franio i Mąż mają prawo mnie "kiziać" i przytulać, a i to często robię w ramach "poświęcenia się rodzinie" :P:P

No i oto wyłonił się Wam obraz Matki-Psychopatki, która ma swoje dziwactwa. Jak każdy. Oczywiście wkurza mnie więcej poważnych rzeczy i sytuacji z różnych dziedzin życia - polityki, kultury, ochrony środowiska. Uważam jednak, że blog jest miejscem, w którym wszyscy powinniśmy się relaksować i patrzeć na świat z przymrużeniem oka. A co Was wkurza?

Nowszy post Starszy post Strona główna

11 komentarzy :

  1. Zaraz tam matka- psychopatka :D Co mnie wkurza? Kwestia z imieniem- jestem Olga, poprawiam gdy ktoś mówi do mnie per "Ola". Babcia zawsze mówi na mnie "Oleńka" co doprowadza mnie do szewskiej pasji (ona zawsze miała problem z imionami swoich wnuków, zawsze było źle, nie po jej myśli). Wnerwia mnie nie sprzątanie po sobie- w pracy mam takiego gościa co to za cały zeszły tydzień do dziś nie umył swoich kubków, stoi ich na zapleczu 7 sztuk i czekam aż pojawi się pleśń :P Nienawidzę jak ludzie się spóźniają, nie szanują czyjegoś czasu. Ja nigdy się nie spóźniam, jestem 5min przed czasem, a jak się spóźnię to dzwonię i przepraszam, że się spóźnię. W cukrzycy również nie lubię cukrów, które wymykają się spod kontroli. Często jak jest nie tak mówię "pierdolę, nie robię" i zostawiam wszystko. Do czasu aż zacznę się źle czuć :P
    Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o taaak, to też jest i na mojej liście, no może poza kolegą z pracy - ale jak pracowałam to też takiego miałam! Ci "kubkowicze " chyba są wszędzie! :P

      Usuń
  2. Uwielbiam mizianie po plecach i kiedy moj mąż dotyka moich włosów !:) jestem od tego uzależniona :) serio. Swoje imię zaakceptowałam jak.poszłam na studia. Nie lubię go do dziś. Swoje imienniczki widzę tylko na nagrobkach :) Ogólnie rzecz biorąc staram cieszyć się życiem i tylko szczekanie psa sąsiada o 5 rano wkurza mnie na maxa ... Bo w życiu piękne są tylko chwile :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, toś pojechała :D ja mam teściową Mariannę vel Marysię. A co do tych pięknych chwil - masz 100% racji :)

      Usuń
  3. Wkurza mnie:
    - cukry, które nie wiem dlaczego rosną albo opadają
    - klepanie po plecach, pupie (nawet przez męża)
    - widok tłustych dzieci z drożdżówkami lub lodami
    - bezsilność w życiu codziennym
    Karolina, bardzo dobrze wszystko opisałaś. Jakbym czytała samą siebie.
    Dwa lata temu byłam otyła. Nadszedł moment, że powiedziałam dość. Zaczęłam biegać, na początku po 10 minutach dostawałam zadyszki. Nie poddawałam się. Codziennie, chociaż pół godzinki małej przebieżki. Dziś już bez problemu robię 10 km. Szczupła nie jestem, ale już nie otyła. Bieganie pomaga mi też wyrzucić złość.
    Zacznij. Trzymam kciuki. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja ciągle walczę i nie potrafię wygrać z nadwagą ;( A co do biegania, chętnie, ale najpierw muszę trochę zrzucić, bo z tym co mam na sobie moje kolana nie wytrzymają biegania

      Usuń
  4. Karolino każda z nas ma swoje 5, 10 czy 100 rzeczy które nas wkurzają. Pomijając już osoby, które nas wkurzają. Ale wracając do rzeczy, to mnie wkurza fakt, że z moimi 3 facetami nigdy nie jesteśmy punktualnie nigdzie! Ja osobiście lubię być na czas, albo minut kilka przed czasem, a mężu ma długi ogon i synowie tak samo, no i mam mordęgę z nimi pod tym względem. Ale daję dzielnie radę! Poza tym wkurzają mnie chamscy kierowcy. kiedy jadąc z tyłu mnie dają światłami, abym im zjechała bo koniecznie chcą mnie wyprzedzić, a kiedy już ich przepuszczę, to podziękować światłami już nie umieją tylko mkną jak wariaci do przodu! Choć za kierownicą to więcej rzeczy mnie wkurza, choćby i te stare babki/starzy dziadkowie, którzy wlezą Ci na pasy albo i czasem nie na pasy, tylko oni akurat teraz postanowili sobie, że przejdą na drugą stronę a to że jadę autem i mogę ich nawet zabić, to mało ważne! Bo ich zdaniem, to JA muszę uważać - oni nie muszą! Kurcze, chyba skończę to wyżalanie się, bo już mi się spodobało, a bym się za mocno rozkręciła:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już Cię widzę jako takiego kierowcę bombowca :P

      Usuń
    2. Oj lubię popiratować trochę, ale raczej jeżdżę przepisowo. Bo mandaty za tanie nie są i mi szkoda kasy na nie. Dodam, że odpukać - do tej pory żadnego mandatu nie dostałam! Ale kontrole miałam:)

      Usuń
  5. Ja nie lubie jak mowia "Karolcia" - choc az tak mnie nie to nie wkurza. Tym mizianiem, to mnie zaskoczylas, myslalam, ze kazdy to lubi :-D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja nie lubię gdy ktoś mówi na mnie Angela ;) albo pisze moje imię przez dż :D

    OdpowiedzUsuń