logo

Kiedy kura domowa zaczyna się buntować...

By | sobota, marca 08, 2014 1 comment
Twardo trzymam się swojego postanowienia. Mam wiele obowiązków, mimo że nie pracuję i często brakuje mi czasu dla siebie albo zwyczajnie go sobie żałuję :P Nooo, taka głupia jestem! Dzisiaj mnie chyba ten Dzień Kobiet kopnął w tyłek. Kazał mi wyjść z domu... I zniknęłam na pół dnia :D Opłaciło się, bo poczułam się lepiej, ale też zyskałam nowy temat do przemyśleń, którymi chcę się z Wami oczywiście podzielić :)
Cztery lata bycia "tylko" Mamą i "tylko" Żoną są już za mną :P Muszę działać, bo jeszcze miesiąc w domu i zbzikuję. Wiele z Was pewnie marzy o tym, żeby spędzać cały czas ze swoim dzieckiem, nie pracować. Macie pewnie swój własny plan na to, jak zagospodarowałybyście życie w swoim domu. Ja też miałam :) I wiecie, co chcę Wam przekazać po ponad 4 latach siedzenia w domu?? UWAŻAJ CZEGO SOBIE ŻYCZYSZ, BO MOŻE SIĘ JESZCZE SPEŁNIĆ! :) Siedzenie w domu jest fajne... rok góra dwa i człowiek chce jednak wracać do ludzi, do pracy. Zwłaszcza jak zaczyna brakować pieniędzy, a robienie zakupów pod koniec miesiąca można porównać do przejścia po linie nad Wielkim Kanionem :P

No, ale do rzeczy... Dzień Kobiet... no skoro tak, to ja go sobie zaplanuję :P Rano wsadziłam Frania w samochód i pojechałam do naszej ulubionej Pani Asi :) W samochodzie uświadomiłam sobie, że ostatni raz obcinałam włosy w maju zeszłego roku :O Samoobsługa kury domowej polegała przez ten prawie rok na samodzielnym farbowaniu włosów i pozostawieniu ich samym sobie, no bo po co coś robić jak się siedzi w domu?!?!? :) Franio dzielnie dał się obciąć, ale zaznaczył "tylko nozyckami! nie masiną". Wysiedział... o dziwo :) Potem mama-kura zasiadła w fotelu. Pogdakałam, wyładniałam, zrelaksowałam się. Dziecko odstawiłam do domu, Tatuś otrzymał instrukcję podgrzania pierogów z mięsem i nakarmienia dziecka. A ja uciekłam :) Normalnie od nich uciekłam po to, żeby połazić po sklepach :):):)

W międzyczasie ktoś coś włożył mi za wycieraczki w samochodzie... Już miałam wyrzucić ulotkę kiedy moją uwagę przykuł napis: SZKOŁA GOTOWANIA DLA DZIECI. A to co?? Schowałam ulotkę do kieszeni i właśnie sprawdziłam, co to takiego szkoła gotowania dla dzieci :) I wiecie co? Jest to propozycja jednorazowego spotkania lub kursów gotowania dla dzieciaków w wieku od 5 do 12 lat. Dzieci gotują, poznają nowe produkty, smakują, nabywając przy tym nowych umiejętności. Fajna sprawa nie?? Szkoda tylko, ze Franio jest jeszcze za mały, bo chętnie bym mu takie przynajmniej jedno spotkanie z innymi dzieciakami zafundowała :)

Nie byłabym sobą, gdybym nie drążyła tematu dalej. Szukam innych "szkół" dla dzieci... EKONOMICZNY UNIWERSYTET DZIECIĘCY?? Eeee, że co?? Czytam program... o rolach banków w życiu, o życiu produktu, dobrobycie, przedsiębiorstwach... Grzebię dalej i myślę sobie, jak można zapisać 5-latka to padnę chyba trupem... ufff! Zajęcia dla dziesięcio i trzynastolatków.

Do tej pory myślałam, że działają tylko klubiki - wiecie - mali piłkarze, zajęcia taneczne, plastyczne, językowe, nauka pływania, judo... Do głowy by mi nie przyszło, że dzieci mogą się uczyć gotowania czy uczęszczać na zajęcia z ekonomii... Wierzę, że odbywa się to na zdrowych zasadach, jest przemyślane i dopasowane do wieku. Jestem oczywiście za tym, żeby dziecko miało pasję, żeby się rozwijało, poznawało świat, ale czy zajęcia językowe dla kilkumiesięcznych dzieci, zapisywanie ich na takie "uniwersytety" to nie przesada? Na pewno chciałabym, żeby Franek też miał jakąś pasję i może będzie chciał uczęszczać na zajęcia poza przedszkolem czy szkołą. Nie chciałabym jednak, żeby stał się jednym z tych dzieci, które przez pięć dni w tygodniu są poza domem od rana do wieczora, bo biegają po szkole na kółka szachowe, informatyczne, siatkówkę, angielski... a potem w weekend odsypiają i nie mają siły ani ochoty nawet na spacer z rodzicami.
Nowszy post Starszy post Strona główna

1 komentarz :

  1. Ta szkoła gotowania to fajna sprawa, ale tak jak piszesz, nie codziennie coś... ale raz na jakiś czas - spoko :D

    OdpowiedzUsuń