logo

Szkoła przetrwania, czyli Zlot Miłośników Niewiadówek

By | niedziela, czerwca 29, 2014 5 comments
A miało być tak pięknie... Ten weekend zdecydowanie nie był fajny. To znaczy nie był fajny dla mnie, bo Franek i Jego Tatuś byli wniebowzięci! Stare samochody, kilkadziesiąt przyczep takich jak nasza, masa dzieci, hałas.


A ja go zapamiętam jako weekend pełen komarów, biegania za dzieckiem, szukania psa, który urządzał sobie wędrówki i korzystał z gościnności innych fanklubowiczów. No i ta walka. Ciągła walka ze skaczącymi cukrami.

O takie oto sytuacje:
Gotuję obiad dla mojego dziecka i gdzieś tam w oddali słyszę:
- A co Ty tam maaaaaasz??
- A to jest moja pompa z insuliną
- Wooow!! Pokaż!!
Jezuuu, jak ja wyparzyłam z tej naszej przyczepki!! Szybkie ogarnięcie wzrokiem terenu, lokalizacja mojego dziecka (które już siłowało się z saszetką, by ją otworzyć). No i jeszcze okazało się, że pompa nie zablokowana była! No i co?? Podeszłam do Frania zastanawiając się jak mam postąpić. No przecież nie mogę nakrzyczeć na dzieci za ich dociekliwość... Na szczęście opanowałam w porę nerwy i szybko wytłumaczyłam dlaczego pompy nie wolno pod żadnym pozorem dotykać!

Siedzę sobie w fotelu turystycznym i delektuję ciszą... Kilkanaście metrów ode mnie Franio biega z innymi dziećmi... I nagle słyszę... "Chodźcie, rzucamy w tych małych szyszkami!" A ta moja pociecha stoi jak cielę i się śmieje... TO krzyczę do nich, kiedy podeszli bliżej), że rzucanie szyszkami w dzieci jest nieładne, niegrzeczne, i mają tak nie robić... OK... 2 minuty później - "OK, to chodźcie będziemy na nich pluć!" Aaaaaaa!! No i co?? Zwinęłam te moje cielątko odpowiadając na pytania typu DLACZEGO, A DLACZEGO? CZEMU TAK NIE WOLNO? No i sama pytałam się w duchu - skąd u dzieci takie pomysły i gdzie były ich Mamy!?!?!?

Aniołek mój, Słoneczko moje, grzeczne, dobrze wychowane dziecko - PLOSĘ, PSEPLASAM, DZIĘKUJĘ... Pędziło w pewnym momencie na swoim rowerku za innymi... Wrzeszczało na cały regulator "GUPI GNOJU, GUPI GNOJEK, TY JESTEŚ GUPI GNÓJ!! Kurde... miałam chwilę zawahania czy nie udawać po prostu, że to nie moje dziecko. Ale on przecież takich wyrażeń nie zna! To nieładnie tak mówić... No i wkroczyłam do akcji... Znowu umoralniająca rozmowa była. No i zaczęło się "To on mi powiedział GUPI GNOJU i popchnął za plecy", ale tak nie wolno mówić i robić Synku, jak inne dziecko jest niegrzeczne albo brzydko mówi, po prostu odwracasz się i idziesz sobie, a nie jak papuga powtarzasz i to dwa razy głośniej. "A DLACEGO????????" No i masz babo placek!

Nie wspomnę już o kąpieli w kałuży, zawodach w szybkim przejeździe przez kałużę z podniesionymi nogami, grzebaniem patykami w ognisku. Moje dziecko jeszcze nigdy nie było tak brudne!! No ale dyplom dostało. No i oficjalnym fanklubowiczem zostało. A w nagrodę 2 batony i soczek otrzymało... To była wojna!! Bo o ile wie, że soczek wypije przy niskim cukrze, o tyle nie znał tych łakoci, które nazwał na wyrost batonami (Prince Polo i Aero). Schował je pod poduszkę (no słusznie - jak dostał, to były jego!), i wył, że ma wysoki cukier... ale tego, że wcześniej w tajemnicy podjadł gdzie indziej Schoko Bonsa, to już nie pamiętał :P

Ciężkie te nasze spotkania z innymi dziećmi. Z jednej strony chcę, żeby Franek miał trochę wolności i żył normalnie, ale z drugiej przyznam szczerze - krew mnie zalewa jak widzę i słyszę, co ci jego "koledzy" wyprawiają i wygadują... A rodzice siedzą i udają, że nie widzą, sączą zlotowe pifko i się relaksują. Czy jestem przewrażliwiona?

A teraz trochę zdjęć ;)








Nowszy post Starszy post Strona główna

5 komentarzy :

  1. Wszystko przede mną.
    Aż trudno sobie wyobrazić, co te dzieci mogą wymyślić :-p

    OdpowiedzUsuń
  2. witajcie
    Brawa dla autorki artykułu.Każdy wypisuje och i ach jak to nie było,pomimo wielu niedociągnięć.Jak widać dobra zabawa nie wszystkim kojarzy się z tym samym..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz to nie chodzi o niedociągnięcia - fajnie jest się integrować, poznać nowych ludzi. Nie każdemu musi odpowiadać miejsce czy inne rzeczy, ale na takich zjazdach nie o to chodzi. Dla mnie wyjazd był ciężki ze względu na szalejące cukry Frania i pogodę, która nie do końca dopisała, no i te komary! ;) Ale najważniejsze, ze moi panowie się dobrze bawili. Ja kocham tę nasza starą Niewiadówkę i uwielbiam spędzać w niej każdy wolny weekend i długi urlop.

      Usuń
  3. Dlatego nie pojawiamy się na zlotach od jakiegoś czasu ,mieliśmy podobne doświadczenia z dzieckiem a organizator miał nas w głębokim poważaniu..Pozdrawiamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Organizator organizatorowi nie równy. Ja już jako dziecko uczestniczyłam w zlotach z rodzicami. Moja siostra ma nawet dyplom, który dostała w wieku 2mcy za to, że była najmłodsza na zlocie. Jako dziecko odbierałam je zupełnie inaczej - wiadomo. Niestety teraz, kiedy jestem mamą małego cukrzyka to nie to samo. Do tego - wstyd się przyznać - zapomniałam zabrać Glukagonu, czyli zastrzyku życia (bardzo ważnego!), co męczyło mnie cały weekend! No ale przecież nie organizator temu winny :P:P

      Usuń