logo

Trzy rzeczy, których nauczyło mnie macierzyństwo

By | wtorek, października 06, 2015 3 comments

 

Muszę przyznać, że czasami patrzę na swoje dziecko i chce mi się płakać. Serio. Macierzyństwo uruchomiło we mnie produkcję jakiegoś bliżej nie poznanego hormonu, którego działanie objawia się nadmiernym wzruszeniem. Macierzyństwo nauczyło mnie myśleć i dało więcej, niż najlepsze wykształcenie.

To fakt, wzruszam się często. Nie robiłam tego w czasach, kiedy nie miałam dziecka. Wtedy byłam... gruboskórna. Wielu rzeczy nie rozumiałam, szafowanie poglądami przychodziło mi znacznie łatwiej. Tak było prościej, bez konsekwencji i zgodnie z wybudowanym przeze mnie światem.

Teraz ten nasz (bo już nie mój) świat buduję nieco inaczej. Nudzą mnie jednak slogany w stylu "macierzyństwo zmienia wszystko", "nie mając dziecka nie wiesz co to miłość" itede itepe. Kojarzą mi się z matką umęczoną, siedzącą wśród brudnych pampersów, rozczochraną. Najczęściej używa się ich w negatywnym znaczeniu. A ja lubię zmiany, które we mnie zaszły!

Bycie mamą nie wszystkim przychodzi łatwo. Czasami na macierzyństwo trzeba trochę dłużej poczekać. Coraz częściej trzeba o nie walczyć. Jest to jeden z tych stanów, który na każdym późniejszym etapie życia cenimy najbardziej. Dzięki niemu możemy rozwinąć swoje emocje, ale również zdefiniować siebie samych

Jedną z najważniejszych rzeczy, które dało mi bycie mamą, są wzruszenia. Lubię te momenty.. Nie potrafiłam powstrzymać mokrych oczu, kiedy widziałam pierwszy przedszkolny występ Frania. Płakałam jak bóbr kiedy zaczął chodzić. Często patrzę jak coś robi (są to zwyczajne dla dziecka czynności, którym Ono oddaje się w 100%) i zawieszam się w tym moim wzruszeniu. To bardzo fajne uczucie przypominające o tym, że warto doceniać każdą chwilę z dzieckiem. W tym całym swoim macierzyństwie (nie matkowaniu!), szanuję Jego prawo do bycia odrębną jednostką, prawo do mówienia NIE i dokonywania własnych wyborów. Wiem, że jest to dla nas dobre. Wiem, że dzięki temu moje dziecko da mi więcej wzruszeń a samo ukształtuje swój charakter.

Konstruktywny upór. Uparta byłam zawsze. Tak przynajmniej myślałam... Jak się okazuje nawet upór może ewoluować. Podziwiam go w swoim dziecku i od niego się uczę. Nauczyłam się uporu, ale nie takiego dla zasady i "bo tak!", ale uporu w imię czegoś. Zauważcie, że upór dziecka zawsze ma jakiś cel. I nie jest to chęć zrobienia nam na złość, o co często je posądzamy! Dziecko nigdy nie traci swojej energii na coś bezsensownego. Walczy tylko o to, na czym bardzo mu zależy. Z uporem więc walczę, żeby było nam dobrze (materialnie i mentalnie), żeby moje dziecko mimo choroby żyło zdrowo i jak zdrowe. Nie szafuję swoim uporem jak kiedyś - najpierw doszukuję się w nim sensu. Tak jak dziecko. Bo dziecko nigdy nie robi niczego bez sensu.

Szacunek. Wiadomo, że szacunek znajduje się w systemie wartości każdego z nas. Jako nie-matka miałam jednak inne podejście do samego pojęcia szacunku. Nie "rozkminiałam" tematu. Szanowałam swoich klientów, współpracowników, rodziców, męża. Szanowałam przyrodę. Wszystkie te szacunki w ogólnym rozumieniu znałam i miałam. Teraz szanuję inaczej! Szanuję przede wszystkim swój czas i czas mojej rodziny. Szanuję za coś. Już nie jestem tak pełna tolerancji i szacunku dla niektórych zachowań ludzi, jak kiedyś. Macierzyństwo zrewolucjonizowało mój szacunek i to, jak teraz odbieram to pojęcie.
Szanuję swój sen.
Szanuję niezależność 5-latka, któremu czasami (w chwilach buntu), mam ochotę tę wolność i poszanowanie ukrócić. Nie robię tego. Wiem, że to droga na skróty, która nic dobrego nie wniesie.

Coraz częściej, w rozmowach z dzieckiem, jestem zmuszana do definiowania pojęcia szacunku. Szanuj zieleń to już nie tylko slogan oznaczający "nie depcz trawy na osiedlu". Szanuj zwierzęta, daj psu napić się wody, szanuj babcię, uszanuj mój czas wolny, szanuj zabawki - takie wyrażenia nabrały bardziej skomplikowanego znaczenia. Z prostego powodu. Tuż obok nich występuje pytanie mojego dziecka: "Dlaczego Mamo?".
No właśnie! Dlaczego pytanie "dlaczego?", które zadają nam dzieci najczęściej, tak bardzo nas irytuje??!!
Moim zdaniem jest to najbardziej odkrywcze i najmądrzejsze pytanie, jakie dziecko może zadać dorosłemu.
Irytujemy się, kiedy je zadaje, bo najpewniej nie znamy odpowiedzi, która (w naszym mniemaniu), w 100% zadowoliłaby małego słuchacza. Pytanie "dlaczego?" uruchamia w naszych mózgach najmniejsze trybiki, kombinujemy, dobieramy słowa, uświadamiamy sobie braki w wiedzy... Przyznaję się, że co najmniej kilkanaście razy szukałam odpowiedzi/wiadomości/informacji w internecie i książkach po jednym niewinnym pytaniu - "dlaczego?". Naprawdę się tego nie wstydzę! To właśnie dzięki mojemu dziecku mogę się rozwijać i dalej uczyć ;)

A co Tobie dało macierzyństwo? :)

Nowszy post Starszy post Strona główna

3 komentarze :

  1. Już teraz wiem dlaczego moja kuzynka ostatnio na roczku swojego syna zaczęła niespodziewanie płakać...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jestem strasznie wrazliwa, a po dwoch ciazach juz w ogole jestem nadwrazliwa.
    Moi chlopcy nie sa jeszcze na etapie "dlaczego?" tylko " a co to?" . I chociaz czasami nje chce mi sie to wiem, ze takie pytania I odpowiedzi rozwijaja, wiec odpowiadam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozwijają dzieci i ćwiczą naszą cierpliwość hehe

      Usuń