logo

Bajka o smutnym penie

By | środa, stycznia 27, 2016 2 comments
autorką rysunku jest słodka Zuzia, lat 6

Bajka o smutnym penie


Na diabetologii można zobaczyć dużo ciekawych rzeczy. Jest to oddział całkiem inny, niż wszystkie w szpitalu. Kiedy tam będziesz, rozejrzyj się dookoła. Na pewno wiele rzeczy cię zainteresuje. Być może nawet zauważysz smutnego pena, który chowa się gdzieś w szpitalnej szufladzie... Nie znasz tej historii?? No to ci ją opowiem!

Wieczorami na oddziale zawsze ktoś płakał. Robił to jednak tak cichutko, że prawie nikt go nie słyszał. Prawie, bo jedna z pielęgniarek, pani Kasia, usłyszała cichutkie zawodzenie. Nie było to żadne z dzieci, wszystkie już smacznie sobie spały. Nie dało jej to jednak spokoju, bo pani Kasia nie lubiła, kiedy ktoś był smutny i płakał. Wsłuchała się więc uważnie w odgłosy oddziału i... Okazało się, że płacz dobiegał z szuflady, w której były rzeczy przeznaczone dla małych cukrzyków. Pani Kasia ostrożnie otworzyła szufladę i zobaczyła w niej... płaczącego pena!
-         Ojej, a co to za cuda?? Przecież peny nie płaczą?! To niemożliwe... – wyszeptała do siebie, żeby nie obudzić dzieci.
Pen płakał naprawdę! Tak bardzo, że z przymocowanej do niego igiełki, kapały insulinowe łezki... Pani Kasia przetarła oczy ze zdziwienia, nie wierzyła w to, co widzi, ale było jej tak bardzo żal smutnego pena, że w końcu wzięła go do ręki.
-         Nie smuć się! Dlaczego płaczesz? – zapytała
-         Wszyscy się mnie boją! – pożalił się i zaczął płakać jeszcze bardziej.
-         Nie boją się ciebie, tylko nas! – szybko odpowiedziała malutka igiełka
-         Nieprawda! Dzieci płaczą i krzyczą na mój widok. Nie lubią, kiedy jestem w pobliżu. A ja tylko chcę się z nimi zaprzyjaźnić – zawodził mały, żółty pen – Nie chcę, żeby dzieci się mnie bały. Nie taka jest moja rola i jest mi bardzo, tak bardzo smutno, że nikt mnie nie lubi!
-         Nie płacz malutki, postaramy się jakoś temu zaradzić. Na tym oddziale jest dużo dzieci, ale przecież nie wszystkie się ciebie boją – powiedziała pielęgniarka Kasia i zamykając szufladę powiedziała do siebie – Już ja coś wymyślę...
Pani Kasia całą noc myślała nad tym, jak może pokazać dzieciom na swoim oddziale, że pen wcale nie jest taki straszny! W końcu ułożyła  bardzo sprytny plan....
Zaraz po śniadaniu, zaprosiła wszystkie dzieci do sali zabaw, rozdała im kartki, kredki i poprosiła o namalowanie kolorowych penów. Dzieci miały je ozdobić i pokolorować. Przy okazji urządziła sobie z nimi pogawędkę o zastrzykach. Opowiedziała też historię o smutnym penie, który chciał mieć przyjaciół. Dzieci bardzo uważnie jej wysłuchały.
-         A ja lubię peny i się wcale nie boję zastrzyków – przyznała Zosia. Rzeczywiście dziewczynka wcale nie płakała przy porannym podawaniu insuliny.
-         Jak to?? Nie boisz się? Mnie za każdym razem chce się płakać kiedy myślę, że pen mnie ukłuje. Nie lubię zastrzyków! – powiedział zdziwiony Jasiek, który miał pompę.
-         Przecież to wcale nie boli! Trzeba tylko usiąść i przestać się bać, ale w magicznego pena nie wierzę! – odparła Zosia
-         Masz rację Zosiu, nie powinniśmy się bać penów bo one są naszą pomocą – pani Kasia uśmiechała się do dziewczynki – a teraz mam dla was naprawdę magiczną niespodziankę. Pokażemy nasze rysunki komuś wyjątkowemu! Zdziwicie się komu!
Wyszła z sali, wyjęła z szufladki małego, smutnego pena i wróciła z nim do dzieci. Kiedy położyła go na stole, pen ani drgnął. Myślała, że to, co wydarzyło się w nocy, było tylko snem, ale... to przecież niemożliwe...
-         Halo, penie, teraz możesz powiedzieć coś dzieciom. Nie bój się ich! – wyszeptała. Dzieci niepewnie patrzyły na panią Kasię. Myślały, że zwariowała! Mówiła do pena i chciała, żeby się poruszył!? Szaleństwo! – no dalej malutki, nie bój się!
-         Pen się nas boi? Przecież to my się boimy zastrzyków! – wykrzyknął Krzyś!
Nagle przedmiot wystrzelił w górę, zrobił dwa fikołki – FIK, MIG, trzask! Dzieci aż otwarły szeroko oczy ze zdumienia. Ten pen naprawdę się ruszał.
Trzask, prask! Tak fikał i się kręcił, że wszystkie dziecięce rysunki uniosły się w powietrze! Kiedy opadły na stół, stanął na jednym z nich.
-         Jaki ja jestem piękny! Cały brokatowy! A tam? Wyjątkowo kolorowy! Naprawdę tak mnie widzicie? To dlaczego się mnie boicie!?– podskoczył do małej Zosi, którą dobrze pamiętał. Dziewczynka wcale się go nie bała.
-         Jesteś ładny penie, ale jak to się dzieje, że do nas mówisz i brykasz po tym stole? – zapytał Jaś.
-         Nie jest mi miło kiedy na mój widok płaczecie i chowacie się pod łóżko – znowu zapłakał, z igiełki wypłynęła insulinowa łezka.
-         Wasz strach i wielki smutek pena, sprawiły, że otrzymał on magiczną moc. To dzięki niej zaczął żyć. Jak inaczej mógłby wam powiedzieć co czuje? O uczuciach trzeba szczerze rozmawiać – powiedziała pani Kasia
-         No właśnie... Ja chcę się tylko z wami zaprzyjaźnić! Nawet z tymi z was, którzy mają pompy. Chcę tylko, żebyście zrozumieli jedną rzecz, jestem tutaj dla waszego dobra i wspaniałego samopoczucia. Zawsze mogę wam pomóc – powiedział pen.
-         Jak i  kiedy możesz nam pomóc? – zapytał zaciekawiony Krzyś
-         Jestem przydatny, kiedy wasze wkłucie albo pompa nagle się zepsują. Pomogę też kiedy będziecie bardzo głodni, a wysoki cukier nie pozwoli wam nic zjeść. Wtedy wystarczy wziąć mnie do ręki, założyć maleńką igiełkę i podać sobie insulinę w fałdkę na brzuchu. Cukier szybko spadnie, poczujecie się znacznie lepiej – pen fiknął na rękę Jasia i zapytał – Będziemy przyjaciółmi?
-         To prawda! Pen ma rację! Nie musimy używać go codziennie, kiedy mamy pompę, ale warto się z nim zaprzyjaźnić i wiedzieć, że zawsze nam pomoże, gdy inne urządzenia nas zawiodą! – przytaknęła Zosia.
-         Będziemy przyjaciółmi!! Hurra!!– wykrzyknęły dzieci. Zrozumiały, że jest im potrzebny w codziennym życiu i nie muszą się bać malutkiego ukłucia. Każde z nich chciało zostać przyjacielem magicznego pena.
W tej samej chwili otwarły się drzwi sali zabaw i wszedł do niej lekarz. Wszyscy z emocji aż podskoczyli. Nawet pielęgniarka Kasia!
-         A co się tutaj dzieje? Widzę, że bawicie się w najlepsze!– zapytał wesoło.
Krzyś, Jaś i Zosia spojrzeli na stół. Pen wrócił do swojego magicznego świata. Leżał bez ruchu na ich rysunkach. Doskonale słyszał każde wypowiedziane słowo, ale mocno zaciskał oczka i zasłaniał igiełkę. Nawet nie drgnął. Dzieci popatrzyły na lekarza, a potem znów na pena. Było im smutno, że ich magiczny przyjaciel tak nagle zniknął w swoim świecie.
-         To jest nasza tajemnica!! – powiedział Krzyś. Lekarz podrapał się po głowie.
-         Pen powinien być przyjacielem każdego cukrzyka. Dorośli też ich używają i wcale się nie
boją maleńkich igieł – powiedział i poszedł dalej.
-         Dzieci zabrały rysunki, żeby zawiesić je na swoich łóżkach.
Kiedy przychodziła na to pora, widziały się z penem. Tyle, że już wcale się go nie bały, były bardzo dzielne. Czasami któreś z nich widziało żółty uśmiech, czasami ten niewielki przedmiot puszczał do nich oczko. Opowiadały swoim kolegom historię o smutnym penie, ale jak to zwykle bywa, nikt im nie wierzył...
Takie magiczne rzeczy dzieją się na oddziałach diabetologicznych. A może twój pen też ma magiczną moc?
>>>KONIEC<<<

Autor: Karolina Klewaniec
Korekta: Wojciech Zielonka



Nowszy post Starszy post Strona główna

2 komentarze :